wtorek, 18 marca 2014

013. Skradzione piękno cz. 2


Rozległ się dźwięk rozrywanego papieru. Luna powoli otwarła oczy. Wtedy ktoś wyjął ją z paczki. Początkowo nie wiedziała gdzie jest, jednak zaraz sobie przypomniała. Jest daleko od domu, u obcych ludzi!
-Hmmm... - Usłyszała nad sobą. Jej nowa pani wyglądała na piętnaście, szesnaście lat. Kotka rozejrzała się. Spodziewała się jasnego, kolorowego pokoju, ale spotkał ją zawód. Ściany były szare, zasłony czerwone. Na ścianie wisiały plakaty z horrorów. To nie był pokój przeciętnej kolekcjonerki lps! W tym momencie została wrzucona do pudełka.
''Nie raczyła nawet zapewnić mi miękkiego lądowania?!'' - oburzała się. Rozejrzała się... I zamarła.
Otaczały ją potwory! Petki zombie, petki kościotrupy, nie wiadomo jakie okropności! Zaczęła się powoli wycofywać.
- Spokojnie... Nie bój się nas. - Do Luny podeszła czerwonooka kotka perska.
- Czemu... Kim ty jesteś? Dlaczego wszyscy wyglądacie tak... Potwornie!
- Posłuchaj mnie. - zaczęła opowieść persjanka. - Nazywam się Lili. Kiedyś byłam, jak wszyscy tutaj, zwykłym lps'em. Ale wtedy trafiłam do tej dziewczyny. Najpierw bałam się tak samo jak ty, ale potem zapoznałam się z petkami i wcale nie były takie, na jakie wyglądały. Kilka dni później stało się coś strasznego, to co spotyka wszystkie lps, które tu trafiają. Zostałam wyjęta z pudełka, coś mnie połaskotało, ochlapało ze wszystkich stron. To była farba. Kiedy przejrzałam się w lustrze, wyglądałam tak jak teraz. Okazało się, że nasza pani nas przerabia na potwory! Byłam taka przerażona... - Lili urwała. z tłumu wyszedł malutki kociak. Był biały jak duch, a oczka miał całe czarne. Próbował dotrzeć do legowiska, jednak co chwila się potykał. Szedł wolno.
- To Sam, najmłodszy z nas, ma trzy latka. Nasza pani czarną farbą oślepiła go...- Wyjaśniła Lili. Luna miała łzy w oczach. Bez słowa wzięła kociaka za łapkę i odprowadziła go do legowiska. Rozległ się szmer pełen uznania.
- Jestem Luna. - Przedstawiła się persjance.
Nagle rozległ się trzask, a potem syk. Do pudełka wpadł czarno-czerwony wąż, groźnie sycząc. Lunę i Lili odepchnął owczarek collie przerobiony na kościotrupa. 
-Odsuńcie się wszyscy! - zawołał do pozostałych, po czym zwrócił się do węża. - Wracaj do swojego pudła! Spróbój opanować tą potworną farbę! Wiem, że to nie twoja wina!
W końcu miotający się, ryczący i kąsający wąż został przeniesiony do sąsiedniego pudełka i wrzucony do petków które tam były. Szczerzyły kły, ryczały i wydawały inne straszne dzwięki.
-Co to było? To NAPRAWDĘ był potwór! - Luna wciąż nie mogła ochłonąć.
-Lili mówiła ci o przerabianiu i farbie. Nasza pani nie wie o tym, że ta farba powoli przenika do serca, opanowuje każdą cząsteczkę ciała lps. Po pewnym czasie stają się prawdziwymi potworami, nie tylko z wyglądu...- Wyjaśnił collie.- Wtedy przenosimy takiego nieszczęśnika do sąsiedniego pudła.
Luna słuchała z przerażeniem.

KONIEC DRUGIEJ CZĘŚCI!
Chciałam jeszcze powiedzieć, że może niedługo będę miała Lunę. W 1. części pisałam o niej ''Ani zbyt ładna ani zbyt brzydka lps'ka'' ale naprawdę uważam że jest piękna :3
Pa!
Applebloom

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz